Koźliki – czajki
Zatrzymaj się tuż obok cerkwi św. Mikołaja w Koźlikach. Tu ze skarpy doskonale widać Wyspę Koźliki. Nie da się na nią wjechać, bo z jednej strony odgradza ją koryto Narwi a z drugiej… drugie koryto Narwi. Co roku Polskie Towarzystwo Ochrony Ptaków przepędza tu przez brody i kładki krowy polskie czerwone oraz koniki polskie, aby te wytrzymałe i dzielne zwierzęta niczym kosiarki utrzymywały roślinność wyspy w ryzach. Aby było jak dawniej, bo Wyspa Koźliki jest… a raczej była sławnym miejscem w świecie ornitologii. Jeszcze w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, żyło tu mnóstwo gatunków w rekordowo dużych zagęszczeniach. Prowadzono liczne badania faunistyczne, zachwycano się fenomenem Narwi. Ale tu, jak wszędzie w podmokłych dolinach rzek, przyszła klęska. A to co stało się z ptactwem to klasyczne wymieranie na masową skalę. Z wszędobylskich, wesołych czajek, wymarło już ponad 80%, pozostałe gatunki wymarły w 100%. Znikły.
Może nie bezpowrotnie, bo ich resztki gnieżdżą się jeszcze gdzieniegdzie na polskich mokradłach i być może, w sprzyjających warunkach, ich populacje znów staną się liczniejsze. Tymczasem – w latach sprzyjających lęgom – musimy cieszyć oko jeszcze obecnymi czajkami i kszykami. Ta wyspa to klasyczny przykład naszych ludzkich zaniechań: pomimo monitorowania obszaru cennego przyrodniczo, rozpoznania niekorzystnych trendów, nie podjęto żadnych działań ochrony czynnej. Zwłaszcza, że czajki są bardzo mało wymagającymi ptakami, odpornymi nawet na mrozy, za żerowisko wystarcza im choćby spłachetek mokrej łąki, najlepiej niedostępnej dla lisów.